O mnie

Moje zdjęcie
Chcę żyć życiem uważnym, świadomym i radosnym. Nie zawsze się da, nie zawsze potrafię, nie zawsze się udaje. Ale nieustannie próbuję.

wtorek, 27 grudnia 2011

Na skróty

Pod hasłem "uprość sobie życie" kryją się różne pozorne ułatwienia: obiecują życie lekkie, łatwe i przyjemne, po prostu natychmiastowe rozwiązanie wszelkich problemów. Lubimy takie rozwiązania.

1.      Bierzemy leki na skutki negatywnych zjawisk w organizmie zamiast szukać przyczyn. Np. tabletki na ból głowy zamiast odpoczynku, wyciszenia, zrobienia badań. Jakby ból głowy był normalnym stanem. Albo taki przykład: jeszcze kilka lat temu 20 - minutowy spacer na słońcu zapewniał odpowiednią dawkę witaminy D, dziś się mówi, że 80% mieszkańców Europy Środkowowschodniej ma jej niedobór i musi pędzić do apteki. Ciekawe...
Z gazet dowiemy się co najwyżej ile i jakich mikroelementów potrzebujemy oraz co się stanie gdy ich zabraknie, ale informacja, gdzie je znaleźć w pożywieniu, stała się wiedzą tajemną. Łatwiej wysłać czytelnika po tabletki.I te reklamy: zjedz sobie ciężkostrawną kolację, a potem weź nasz wspaniały lek na wątrobę (teraz w jeszcze większym opakowaniu) i wszystko będzie w porządku. Nie, nie będzie. Człowiek nie jest stworzony do odżywiania się tabletkami. Nie twierdzę, że branie lekarstw jest bezsensowne. Problem w tym, że ich nadużywamy i nie myślimy o profilaktyce.
2.      Zagłuszamy negatywne uczucia. Wpadamy w wir pracy, zakupów, pocieszamy się lampką wina albo oglądaniem głupawych programów w telewizji. Daje to chwilę ulgi, a potem czarne myśli powracają - bo nie rozwiązaliśmy problemu. Wtedy idziemy na jeszcze większe zakupy, jeszcze lepszą imprezę i głośniej słuchamy muzyki. Chwila ciszy i samotności wydaje się bardziej przerażająca niż "Piła V" i "Krąg" razem wzięte.
3.      Preferujemy powierzchowne, niewymagające relacje, bo na co dzień takie nam wystarczają - ważne, by mieć z kim pójść do pubu i pochwalić się podwyżką. Pielęgnujemy te relacje głównie poprzez sms-y świąteczne (wspaniała opcja "wyślij do wszystkich") oraz pytanie "co słychać", na które obowiązkowo trzeba odpowiedzieć "wszystko dobrze". Na koniec takiej fascynującej rozmowy należy koniecznie powiedzieć "no to się zdzwonimy" i z czystym sercem możemy o sobie zapomnieć na co najmniej pół roku. Chyba że przed upływem tego okresu wypadną jakieś święta, wtedy koniecznie trzeba wysłać sms-a.  
Po co się starać o przyjaźń na całe życie, skoro znalezienie setki przyjaciół na portalu społecznościowym zajmie najwyżej kilka minut, a jeśli ktoś z tej grupy wypadnie, łatwo go zastąpić. Nie, do tej setki nie można zadzwonić z problemem o 4.00 nad ranem, ale wystarczy zamieścić notkę na swoim profilu, pewnie ktoś z setki znajomych też akurat cierpi na bezsaenność, to następnego dnia się poszpanuje w pracy/szkole, ile to godzin się przegadało w sieci i jakim się jest niewyspanym z tego powodu. Taa, relacje na odległość są bardzo przyjemne i bezkonfliktowe - a gdy stają się konfliktowe, to łatwo je zakończyć. Wystarczy zmienić nick. Problem w tym, że inwestując tylko w takie relacje zostajemy z niczym. W chwilach próby nie mamy na kim się oprzeć. Może do jednorazowej akcji typu "zbiórka pieniędzy dla Kasi" znaleźliby się chętni, ale nie do codziennej pomocy, odwiedzania i nieustannego psychicznego wsparcia. Nie znam nikogo, kto by takiego wsparcia prędzej czy później nie potrzebował.
4.      O miłości: "zamiast gromadzić nasze wzruszenia przez miesiące i lata aby je w końcu wydać na jedno wielkie uczucie, trwonimy je na groszowe podniety seksualne, kupowane jak czekolada z automatu". Cytat z Faulknera, może niezbyt dokładny (piszę z pamięci), ale jakże aktualny.

Lubimy drogi na skróty. Wydają się takim szybkim i dobrym rozwiązaniem, a my wszystko musimy mieć teraz, natychmiast. Nie potrafimy czekać. Wybieramy skróty i w nagrodę dostajemy namiastkę prawdziwego szczęścia, spokoju, zdrowia - na te prawdziwe trzeba pracować latami, i to bez gwarancji efektów. Wybierając skróty mamy stuprocentową gwarancję długoterminowych skutków ubocznych, ale nie przejmujemy się nimi dopóki nie wystąpią, co zawsze zdarza się szybciej niż się spodziewamy. Wtedy szukamy kolejnych dróg na skróty.