Przyroda zawsze była dla mnie ważna.
Od dzieciństwa. W wieku nastu lat osiągnęłam taki poziom, że podczas
koleżeńskiej pantomimy zostałam przedstawiona jako ta, która chodzi i gasi
światło. Staram się nie być ekoterrorystką, ale przyznaję, że mój stan się
pogarsza. Tak się niestety składa, że ekologia już nie jest jakimś dziwactwem,
stała się koniecznością niezbędną do przetrwania. Nie mamy tyle czasu aby na
spokojnie edukować tych wszystkich ludzi, którzy nie nadążają za ciągle
zmieniającymi się zasadami sortowania śmieci, zużywają hektolitry wody do mycia
zębów i pakują każdy owoc do osobnej foliówki. Musimy działać szybko i
skutecznie, bo katastrofa klimatyczna nie wydarzy się za sto lat, gdy nas już
nie będzie, i nie wydarzy się za górami, za lasami. Wydarzy się za kilka, może
kilkanaście lat, w każdym bądź razie za naszego życia. I to my się ugotujemy
albo zginiemy w wojnie o wodę, a nie praprapraprawnuki, które są tak
nierealnie, że wcale nas nie obchodzą. Dlatego wszystkie, nawet najmniejsze
działania ekologiczne, są ważne.
Na początek postuluję wprowadzenie podatku od
jednorazowych opakowań, płatnego przez firmy, które te opakowania kupują.
Podatek powinien być spory nawet w przypadku opakowań z recyklingu, drogi dla
opakowań z nowych surowców nadających się do recyklingu (nie chcemy przecież
przerobić wszystkich drzew na pudełka) i kosmicznie drogi dla opakowań, których
nie da się przetworzyć. Oto krótka analiza skutków wprowadzenia tego podatku:
po pierwsze, przetwarzanie śmieci stanie się opłacalne i zmniejszy się
powierzchnia wysypisk – odzyskane tereny możemy zamienić w lasy. Po drugie,
producenci odkryją, że nie trzeba pasty do zębów pakować dodatkowo w kartonik,
że sprzedawanie artykułów w sztucznie powiększonych opakowaniach jest głupie, a
mleko można przewieźć w wielorazowych skrzynkach zamiast w zgrzewkach. Po
trzecie, sklepy będą pełne produktów, które można kupić luzem, a statystyczny
Kowalski, który ma inne zmartwienia niż ekologiczne fanaberie, będzie rzadziej
biegać do śmietnika i przestanie zapominać o torbie na zakupy. O firankowych
woreczkach na warzywa również. Restauracje zauważą, że słomki, nawet papierowe,
nie są niezbędnym elementem przy serwowaniu napojów, a kurierzy zaakceptują koperty klientów i przestaną je dodatkowo pakować do
własnych. Stratne będą jedynie firmy odbierające i składujące mniejsze ilości
śmieci, przyznacie jednak, że to niewielka cena za ocalenie życia na Ziemi.
Tak więc, drodzy rządzący, bierzcie i stosujcie. Dla
dobra planety całkowicie zrzekam się praw autorskich do tego pomysłu.