Internetowa złośliwość trzyma
się mocno. Wystarczy przejrzeć komentarze pod artykułami w gazetach albo
zajrzeć na fora. Niektórym jednak ta bardziej publiczna przestrzeń nie
wystarcza i wkraczają na teren prywatny, czyli blogi. Ofiara może przecież nie
szukać w internecie informacji o sobie, a warto by się dowiedziała co
negatywnego ma jej do powiedzenia reszta świata. Na blogach jednak nie jest łatwo,
bo często jest włączona moderacja. Jak się przez nią przecisnąć? Otóż trzeba
się wspiąć na wyższy, bardziej dyskretny poziom. Oto kilka zaobserwowanych sposobów:
1.
Na troskliwość: „och, jesteś taka niesamowita,
dlatego nie chcę, by ktoś pomyślał, że nie masz gustu, więc z dobroci serca ci
napiszę, że wyglądasz w tej sukience jak pokemon, którym zresztą jesteś, ale
niech to będzie nasza mała tajemnica”
2.
Na uśmiech, czyli pisanie najzłośliwszej złośliwości
zakończonej pozytywnym emotikonem: „jesteś beznadziejna 😊 😊 😊”
3.
Na stałego czytelnika: „czytam cię od początku
i dlatego mam prawo napisać, że przynudzasz/piszesz bzdury/nic mi się nie
podoba (ale nie napiszę ci żadnych konstruktywnych propozycji, tylko będę
narzekać pod każdym postem, jak bardzo ten blog zszedł na psy)”
4.
Na focha: „nie zgadzam się z tobą, więc sobie
pójdę i nigdy więcej tu nie zajrzę, o!”
5.
Na podważanie kompetencji eksperta: „zawsze
myślałam, że jesteś ekspertem od doboru kolorów, ale po tym jak użyłaś czarnego
tuszu do rzęs zakładając białą sukienkę, to już wiem, że nie masz bladego
pojęcia o kolorach!”
6.
Na udawanie eksperta: „jak można być takim
nieukiem aby robić pesto z rukoli. Przecież pesto jest włoskie i może być tylko
z bazylii, wiem co piszę, bo byłam dwa razy we włoskiej restauracji i kiedyś spotkałam
w pociągu prawdziwego Włocha i on też nie słyszał o pesto z rukoli”
7.
Na bycie lepszym: „ja bym nigdy się nie zachowała
tak okropnie jak ty, bo ja mam własne wysokie standardy, których się trzymam,
no ale wiadomo, takie standardy to nie są dostępne dla byle kogo”
I tak dalej, i tak dalej. A to wszystko pod sztandarem
wolności słowa, która jakoby usprawiedliwiała każdą złośliwość i nieuprzejmość.
Otóż nie usprawiedliwia. Można przecież prowadzić dyskusje skupione na
przedmiocie wymiany zdań, a nie na dyskutujących osobach. Można powiedzieć coś
krytycznego w konstruktywny sposób i wyrazić własne zdanie nie robiąc nikomu
przykrości. Czasami warto się ugryźć w klawiaturę. Pomaga w tym proste pytanie
do samego siebie: czy chciałabym żyć w świecie, w którym wszyscy by tak pisali?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz