O mnie

Moje zdjęcie
Chcę żyć życiem uważnym, świadomym i radosnym. Nie zawsze się da, nie zawsze potrafię, nie zawsze się udaje. Ale nieustannie próbuję.

piątek, 27 stycznia 2012

Szum informacyjny

1.    Przestałam oglądać telewizję. Zyskałam mnóstwo czasu, spokoju i wyzbyłam się kompleksów na punkcie swojego wyglądu. Przestałam planować swoje zajęcia pod dyktando programu telewizyjnego.
2.    Nie czytam codziennych wiadomości. Nie muszę wiedzieć „co tam w polityce słychać” i ile osób zginęło w wypadkach samochodowych. Złych informacji zawsze jest więcej, bo lepiej się sprzedają, a ja nie chcę się napełniać negatywnymi emocjami. Nie muszę wiedzieć o wszystkich nieszczęściach, jakie się przydarzyły ludzkości w ciągu ostatniej doby. Nie mam na nie żadnego wpływu i przeważnie nie mogę pomóc. A jeśli mogę, jakimś cudem i tak się o tym dowiaduję.
3.    Nie czytam prasy plotkarskiej ani tzw. kobiecej. Zainteresowanie życiem gwiazd to dla mnie kosmos, a o zdrowiu, urodzie i psychologii już tyle się naczytałam, że epokowych odkryć się nie spodziewam. Czy zauważyliście, że tematy w gazetach się powtarzają? Ile można czytać o walce z kompleksami, odchudzaniu i wspaniałych właściwościach witaminy E. Swoją drogą, samo czytanie nie wystarczy by stać się piękną, mądrą i bogatą, zwykle pomaga DZIAŁANIE.
4.     Unikam wzrokiem bilboardów, neonów i wszelkich tablic informacyjnych, chyba że czegoś akurat szukam. W innych przypadkach staram się skupiać uwagę na bardziej interesujących elementach krajobrazu.
5.    Ograniczyłam słuchanie radia. Przerosła mnie ilość żenujących żartów prezenterów i ilość przerw reklamowych. Mam zaprogramowane tylko te stacje, które uznałam za warte zapisania. Jeśli po przełączeniu z jednej na drugą trafiam wyłącznie na reklamy, irytującą muzykę lub nudne rozmowy, wyłączam radio. Lepiej niczego nie słuchać niż słuchać byle czego.
6.     Płyty włączam rzadko, kiedy akurat mam odpowiedni nastrój na jedną z nich. Wyłączam muzykę gdy się orientuję, że już do mnie nie dociera.
7.     Nie zaśmiecam umysłu filmami i książkami, które nic nie wnoszą do mojego życia. Nie lubię podnosić swojego poziomu adrenaliny kryminałem czy innym horrorem. Nie chcę by tandetny dowcip ze słabej komedii tępił moje poczucie humoru. Nie chcę się zamartwiać  sztucznymi problemami sztucznych bohaterów. Nie chcę by oswojenie z krwawymi scenami niszczyło moją wrażliwość.
Co łączy te wszystkie działania? Próbuję zachować optymizm i pozytywne nastawienie do świata. Chcę by moje życie było piękne i wartościowe. Bardzo się staram, by sobie nie odpuszczać i nie popadać  w bylejakość. Teoretycznie łatwo i przyjemnie jest płynąć z prądem, robić to co „wszyscy”, nasiąkać jak gąbka śmieciowymi treściami, nie zastanawiając się nad ich wpływem, czasami nawet nie zdając sobie sprawy z tego wpływu. Konsekwencją jest przytłoczenie nadmiarem dźwięków, obrazów, informacji, obojętność albo poczucie bezsensu i marnowania czasu. Przesyt, jak po zjedzeniu fast – foodów. Śmieci włożysz – śmieci wyjmiesz.