O mnie

Moje zdjęcie
Chcę żyć życiem uważnym, świadomym i radosnym. Nie zawsze się da, nie zawsze potrafię, nie zawsze się udaje. Ale nieustannie próbuję.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Nowe zagrożenie: minimalista

1.       Minimalista nie gapi się bezmyślnie w telewizor/Internet/gazetę. Ogląda i czyta tylko to, co uważa za wartościowe, po czym wyłącza TV/komputer i wraca do prawdziwego życia. Jest zmorą marketingowców: nie kupi grającej kabiny prysznicowej z biczami szkockimi „bo wszyscy mają”, tylko się zastanawia, czy jej potrzebuje i zwykle się okazuje, że zwykła, połowę tańsza i łatwiejsza w utrzymaniu wystarczy. A jak już zamarzy o tych biczach to sprawdzi piętnaście razy, jakie materiały są użyte, na ile lat jest gwarancja i czy to faktycznie działa – bo nie zamierza wymieniać armatury co 2 m-ce (zbyt skomplikowane).
2.       Mniej się naraża na działanie reklam,  odróżnia potrzeby od zachcianek, innymi słowy – jest fatalnym klientem. Kupuje mało, wymagania ma wysokie, a i nad ceną się zastanowi – wszystko budzi jego wątpliwości i istnieje duże ryzyko, że wyjdzie ze sklepu z niczym. Niby po to żeby się zastanowić nad zakupem, ale wiadomo czy wróci… A jak już kupi to wykorzysta do ostatniej kropelki/drobinki/karteczki, bo o środowisku też zdarza mu się pomyśleć. Czyli wróci do sklepu później niż inni.
3.       W pracy jest z niego jakiś pożytek, bo o budżecie pomyśli i jeden długopis mu na długo wystarcza, ale praca na dwóch etatach za jedną pensję – o niee, to już nie dla niego, bo on ma wyższe cele i nawet jeśli praca jest jego pasją to punkt 17.00 niestety przypomina sobie o istnieniu życia prywatnego. I jak tu go zmotywować, skoro on nie chce zostać prezesem tylko work-life balance uprawia. A ci najgorsi to nawet odchodzą z korporacji albo biorą roczny urlop na zwiedzanie świata.
4.       Dla znajomych minimalista bywa podejrzanym typem, do którego należy podchodzić zachowując bezpieczną odległość. Mieszka w prawie pustym domu/mieszkaniu, ubrania mieści w jednej szafie, a na dwutygodniowe wakacje pakuje się w małą walizkę. Ma tylko jedną komórkę, którą czasami śmie wyłączyć. A jak jest dziwolągiem wyższej klasy to nawet telewizora nie posiada i nie wie, która aktorka jest żoną francuskiego milionera. Normalnie jakby żył w epoce kamienia łupanego.
5.       Dzieciaty minimalista może się nawet posunąć do urządzania dzieciom urodzin w domu zamiast w fast foodzie, i jeszcze im słodyczy nie daje, potwór jeden.
6.       Podsumowując, nie nadąża za dzisiejszym światem i stanowi zagrożenie dla ekonomii. A wszystko przez to, że za dużo myśli, a za mało pije.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Koszmarna praca - jak przetrwać

Jakiś czas temu miałam bardzo stresującą i nie dającą satysfakcji pracę. Czasami w obecnej bywają ciężkie dni. Zapewne wiele osób jest/było w podobnej sytuacji. Nie zawsze możemy po prostu dać wypowiedzenie i powiedzieć „teraz to mi to lotto”. Ale jest kilka sposobów na przetrwanie tego trudnego czasu i zminimalizowanie negatywnego wpływu pracy na naszą psychikę. Poniżej o tym, co się sprawdziło w moim przypadku.
Przede wszystkim – szukaj sposobów aby tę pracę zmienić. Nie zniechęcaj się! Nie zakładaj, że się nie uda, bo nie masz kwalifikacji, znajomości, możliwości i za dużo lat. Próbuj! I nigdy się nie poddawaj.
A dopóki tkwisz w tej pracy – skoncentruj się na jej dobrych aspektach. Doceń dogodny dojazd, miłą koleżankę z działu, ładny widok z okna, cokolwiek. Spróbuj trochę „oswoić” miejsce pracy, odrobinę zbliżyć do własnych preferencji, choćby przez postawienie na szafce ramki z ulubionym zdjęciem.
Jeśli masz wpływ na kolejność wykonywanych zadań, zaczynaj od tego,  czego najbardziej nie lubisz. Jak powiedział Mark Twain, „jeśli masz połknąć dwie żaby, zacznij od tej większej, nie przyglądając jej się zbyt długo”. Chodzi o to, by podjąć DZIAŁANIE, bo tylko ono rozwiąże problem, samo zamartwianie się nic nie da. Wiem, że to trudne. Sama nad tym nieustannie pracuję, z różnym skutkiem. Ale za każdym razem, gdy się przełamię i zrobię to, co najgorsze, moje samopoczucie zdecydowanie się poprawia. Gdy masz za sobą to, co najgorsze, wiesz, że reszta dnia będzie lepsza. Nie zadręczasz się tym okropnym zadaniem, bo już masz je za sobą. Nie tracisz czasu na zamartwianie się. Czujesz zadowolenie z faktu, że udało się zakończyć to, co spędzało Ci sen z powiek.
Na koniec jeszcze jedna propozycja, z pozoru nie związana z tematem dzisiejszego wpisu. Skoncentruj się na czasie poza pracą. Zadbaj o to, by go wypełniać czymś, co lubisz, co jest dla Ciebie ważne. Niech to będzie choćby jeden miły drobiazg, kilka minut dla siebie: spotkanie z przyjaciółmi, dobra kawa, głaskanie kota, ulubiona piosenka słuchana pięć razy pod rząd. Dzięki temu ominie Cię poczucie totalnej porażki i przytłoczenia ciężarem życia. Kiedyś, w trudnym dla mnie czasie, zorganizowałam przyjęcie niespodziankę mojej siostrze. W pracy niby robiłam swoje, ale byłam tak pochłonięta zapraszaniem gości, układaniem menu, zakupami, że ledwo mnie dotykały te codzienne zawodowe problemy. Z perspektywy czasu i tak niewiele ich nie pamiętam, pamiętam tylko to udane przyjęcie.
Jeśli choć trochę zadbasz o swój czas, możesz zmienić w swoim życiu więcej niż Ci się wydaje.