O mnie

Moje zdjęcie
Chcę żyć życiem uważnym, świadomym i radosnym. Nie zawsze się da, nie zawsze potrafię, nie zawsze się udaje. Ale nieustannie próbuję.

sobota, 7 lutego 2015

Liść

   Dość regularnie wspieram pewną fundację opiekującą się osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Jesienią dostałam od tejże fundacji list, zaczynający się od słów „kiedy ostatnio dostała Pani list napisany specjalnie dla Pani?”. List w całości napisany na komputerze, ale z moim imieniem. Z informacją, że podopieczni fundacji nie byliby w stanie napisać takiego listu, ale specjalnie dla mnie wybrali liść, który znajduje się w kopercie. Spośród tysięcy innych liści wybrali dla mnie właśnie ten.
   Wspaniale. Naprawdę bardzo miło. Ale w kopercie nie znalazłam żadnego liścia. Nie było go też w liście. Nie wypadł na stół, nie leżał na podłodze. Oczywiście nie zależało mi ani na tym kawałku drzewa, ani nawet na jakimś podziękowaniu, ale gdy nie znalazłam tego specjalnie dla mnie wybranego liścia, poczułam się rozczarowana. Wręcz oszukana. Postanowiłam wysłać do fundacji maila, co do którego będą mieli pewność, że nie wysyłam go do pięciuset innych fundacji. Mail specjalnie dla nich. Że skoro już ktoś wymyślił taki list z liściem, to mógłby przynajmniej zadbać aby ten liść znalazł się w kopercie. Mógłby sprawdzić, wysyłając dwa tysiące podobnych listów, czy w każdej kopercie jest liść. Albo nie wysyłać nic.
   Pięć minut później liść się znalazł. Leżał na krześle. Mały, brązowy, specjalnie dla mnie. Z krzewu, którego nazwy nie znam, ale wiem jak wygląda. Często rośnie w żywopłotach.
   Noszę ten liść w portfelu, noszę go ze smutkiem. Przypomina mi, że za szybko oceniam ludzi. Za szybko i niekoniecznie trafnie. Smutno mi, że nawet fundacje muszą zatrudniać marketingowców aby mieć pieniądze na swą jakże szczytną działalność. Smutno mi, że nie odróżniam szlachetnych ludzi od naciągaczy. Nie wiem, kto rzeczywiście potrzebuje mojej pomocy, a dla kogo proszenie o pomoc jest sposobem na życie. Smutno mi, że z powodu wszechobecnej, nachalnej reklamy żerującej na ludzkich uczuciach nie umiem odróżnić chwytów marketingowych od prawdziwych odruchów serca. W przypadku tej fundacji też nie umiem. Na razie postanowiłam nadal ją wspierać - mimo wszystko...