O mnie

Moje zdjęcie
Chcę żyć życiem uważnym, świadomym i radosnym. Nie zawsze się da, nie zawsze potrafię, nie zawsze się udaje. Ale nieustannie próbuję.

niedziela, 4 marca 2012

Cisza dla początkujących

Szczęśliwe domy są wypełnione ciszą. Przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. Bywają gwarne i hałaśliwe, gdy domownicy się zgromadzą albo wpadną goście z wizytą. Czasem gra radio albo jest włączony telewizor, ale przeważa cisza. Nie taka dzwoniąca w uszach, ale jakby wewnętrzna, wynikająca z harmonii codziennych dźwięków. Mieszkańcy takich domów nie mają zwyczaju włączania muzyki zaraz po przebudzeniu czy przyjściu z pracy. Czasami tak robią, ale na zasadzie wyjątku, a nie nawyku.  Nie mają potrzeby zagłuszania hałasem własnych myśli. Wystarczają im naturalne, codzienne odgłosy: szum gotowanej wody, kroki na schodach, świergot ptaków za oknem. Przebywanie w takich domach jest ukojeniem, wspaniałą formą relaksu. Cudowna jest ta pewność, że nie będzie się prowadzić rozmowy przy włączonym  telewizorze, w stresie, że gospodarz nie usłyszy jakiejś istotnej kwestii z filmu, który ogląda jednym okiem.
Dominique Loreau w „Sztuce prostoty” radzi, aby dbać o swój słuch i zwrócić uwagę na dźwięki, jakimi się otaczamy. Mamy niewielki wpływ na poziom ulicznego hałasu, ale możemy przynajmniej wybrać odpowiadający nam dzwonek domofonu i cicho zamykać drzwi.
Nie jest łatwo przejść do świata ciszy. Bywa męcząca, kojarzy się z samotnością, niekiedy zmusza do myślenia o rzeczach, o których wcale nie chcesz myśleć. Ucho nawykłe do ciągłego hałasu domaga się choćby radia. A jednak warto to zmienić. Faulkner napisał, że „mamy radio zamiast głosu bożego”, a ktoś inny powiedział, że Bóg przemawia w ciszy. Można się uczyć i pracować przy włączonym radiu, ale czy można głęboko się zastanowić nad swoim życiem? Zaczęłam od małych kroków: wyłączenia dźwięku klawiatury w komórce, minuty ciszy po przebudzeniu. Zablokowałam dźwięk w komputerze. Potem zaczęłam wyłączać radio gdy nie mogłam w nim znaleźć odpowiedniej muzyki  (wierzę w siłę protestu konsumenckiego).  Zauważyłam, że dzięki tym drobnym zmianom jest więcej spokoju w moim życiu. Coraz bardziej rozkoszuję się ciszą. Łatwiej i mocniej się koncentruję na tym, co robię. Poranna krzątanina jest spokojniejsza bez radia, a wieczorem szybciej odpoczywam  w ciszy. Uporałam się z kilkoma kwestiami, których wcześniej „nie miałam czasu” przemyśleć. Bardziej doceniam te dźwięki, które sprawiają mi przyjemność. Z drugiej strony, zaczęły mnie irytować te, które wcześniej jedynie mi się nie podobały. Wraz ze zmniejszającą się ilością bodźców coraz bardziej zależy mi na ich jakości. I to właśnie chciałam osiągnąć – nie idealną ciszę, ale tę dbałość o jakość otaczających mnie dźwięków. Świadomie je wybieram i zauważyłam, że są coraz łagodniejsze - choćby melodyjny sygnał telefonu, po którym można się spodziewać wyłącznie przyjemnych rozmów i dobrych wiadomości.