O mnie

Moje zdjęcie
Chcę żyć życiem uważnym, świadomym i radosnym. Nie zawsze się da, nie zawsze potrafię, nie zawsze się udaje. Ale nieustannie próbuję.

środa, 20 kwietnia 2011

Wolny kawałek podłogi

Chomik uwielbia chodzić po centrach handlowych i zawsze przy tym znajduje coś, co koniecznie musi mieć. Na przykład ostatnio kupił zbiorcze opakowanie pasty do zębów (była promocja „cztery w cenie trzech i pół”), piątą czarną bluzkę (jest identyczna jak czwarta, ale czwarta jest w koszu z brudną bielizną, a Chomik ma ochotę założyć jutro czarną bluzkę), łososia (Chomik średnio lubi łososia, ale może tym razem będzie dobry, przecież wszyscy lubią łososia), składniki na dwie sałatki (potem sobie przypomniał, że nie zdąży zrobić nawet jednej przed upływem terminu ważności składników), ulubiony tygodnik (poprzednich dwóch nie przeczytał, ale tym razem na pewno znajdzie trochę czasu) i film na dvd (widział go w kinie, jest świetny). Na koniec Chomik zajrzał do sklepu z meblami w poszukiwaniu jakiejś szafy na ubrania, które się nie mieszczą w garderobie. Przy okazji nabył piękny stolik kawowy, na którym zmieści się co najwyżej talerzyk na ciastka, ale goście mogą przecież trzymać kubki w rękach....

O wiele ważniejsze od „odgracania” jest niedopuszczanie do jego konieczności, czyli zapobieganie obrastaniu w rzeczy. Dzięki temu zaoszczędzamy mnóstwo pieniędzy i czas potrzebny na wielkie akcje porządkowe. Nie potrzebujemy też dodatkowych mebli, środków do ich pielęgnacji, a przede wszystkim miejsca do ich postawienia. Oto kilka moich sposobów na zachowanie wolnej przestrzeni (kolejność nie ma tu wielkiego znaczenia:):
  1. Prasę czytam rzadko. O wiele ciekawsze wydają mi się artykuły publikowane w internecie. Poza tym szkoda mi drzew.
  2. Co do kosmetyków, środków czystości i innych zużywających się rzeczy, mam maksymalnie jeden zapasowy egzemplarz każdego rodzaju i nie kupuję następnych dopóki nie sięgnę po ten zapasowy.
  3. Wkładając dokument do segregatora, często przeglądam pozostałe, czy jeszcze są mi potrzebne. Liczba moich segregatorów jest taka sama od wielu lat.
  4. Preferuję wypożyczanie filmów lub oglądanie ich on-line. Na bieżąco oddaję/sprzedaję filmy, które kupiłam, a do których już nie wrócę.
  5. Zakupy staram się robić tylko raz w tygodniu, ale nie gromadzę wielkich zapasów żywności, w razie potrzeby sklep spożywczy jest tuż za rogiem.
  6. Lubię rzeczy typu „5 w jednym”. Nie zawsze się to sprawdza, ale czasami połączenie jest naprawdę udane. Na przykład komórka z radiem, nocny stolik z pojemnikiem na pościel. Dzięki temu nie muszę dokupywać mebli na pomieszczenie kolejnych rzeczy.
  7. I najważniejsze: przy zakupach zawsze się zastanawiam, czy na pewno potrzebuję danej rzeczy, jak często będę z niej korzystała i gdzie ją będę przechowywać. Jakoś potrafię wyobrazić sobie życie bez młynka do gałki muszkatołowej i specjalistycznych kremów do prawej i lewej stopy. Nie potrzebuję też osobnych specyfików do czyszczenia każdego urządzenia w łazience – tak na marginesie, podejrzewam, że oprócz bakterii niektóre z tych środków mogą zabić również domowników.
Na koniec psychologiczna sztuczka: jeśli masz piękną, starannie wykonaną szufladę, półkę, szafkę, podświadomie nie zechcesz do tak wspaniałego miejsca wrzucać byle czego. Zadbaj o meble i pudełka, w których przechowujesz swoje rzeczy, a będziesz w nich przechowywać tylko te najwyższej jakości, czyli automatycznie będzie ich mniej – czy możesz sobie wyobrazić pięć doskonałych kremów pod oczy w jednym miejscu? Założę się, że po wstępnej ocenie tylko jeden z tych ulubionych, maksymalnie dwa będą tymi „naj”, a reszta straci swój blask w porównaniu z konkurencją. I nie mam tu na myśli drogich przedmiotów, czasami udaje się połączyć jakość z ceną. Przede wszystkim chodzi o wartość, jakie te rzeczy mają dla Ciebie i o Twój stosunek do nich. A zasługujesz wyłącznie na to, co najlepsze.

sobota, 2 kwietnia 2011

Wielka przestrzeń w małym M


Wyobraźmy sobie jeden poranek z życia Skrajnego Chomika:
Aby wyłączyć budzik, musi najpierw go znaleźć na swoim nocnym stoliku, między stosami starych i nowych gazet. Oblewa się przy tym herbatą, której trzy niedopite kubki schowały się pomiędzy starą i nową lampką nocną (stara nie świeci, ale jest piękna). Chomik człapie do łazienki. Zanim się na dobre obudzi, musi podjąć trudną decyzję, którego żelu pod prysznic użyć: nawilżającego, odświeżającego czy relaksującego? Wybór padł na relaksujący. Tylko gdzie on jest? Chomik przebiera w pokaźnym koszyku różnych kosmetyków. Jest wreszcie. Przeterminowany. Chomik odkłada żel do koszyka (później go wyrzuci) i wygrzebuje żel odżywczy (zupełnie zapomniał o jego istnieniu). Kabina prysznicowa ma całe oprzyrządowanie do masażu, ale kto by miał czas z tego korzystać... Po szybkim prysznicu czas na śniadanie, rozpoczynające się od poszukiwań serka wiejskiego w przepełnionej lodówce. Jego odkopanie wymaga wyjęcia połowy lodówkowych zapasów i coś z nich zaczyna wydzielać specyficzny zapach. Ale Chomik zajmie się tym później, podczas planowanego Wielkiego Przeglądu Lodówki. Miał się odbyć tydzień temu, ale ważniejsza okazała się wyprawa po nową komodę, gdyż w starej wypadło z przeciążenia dno kolejnej szuflady. Chomik próbuje się zdrowo odżywiać, więc wyciąga z lodówki także karton soku. Wie, że lepszy jest świeżo wyciskany, ale sokowirówka po dwóch użyciach wylądowała na najwyższej półce obok szybkowaru, którego stosowanie Chomik również szybko zarzucił.
Po śniadaniu Chomik zagląda do garderoby. Chce się ubrać w ołówkową spódnicę i ulubioną bluzkę w ciapki, ale przypomina sobie, że bluzka zbiegła się w praniu. Nadaje się tylko do wyrzucenia, ale wisi sobie spokojnie w oczekiwaniu na ten akt miłosierdzia, gdyż Chomik rozważa jeszcze możliwości jej naprawy. Wie, że ich nie ma, ale rozważa. Przecież bluzka tylko sobie wisi, jeść nie woła. Wprawdzie takich kompletnie zniszczonych ubrań jest więcej i utrudniają znalezienie tych dobrych, ale bez przesady, co to za problem spędzić te dziesięć minut więcej w garderobie. Chomik rozważa jeszcze założenie niebieskiej bluzki (teraz się nie nadaje, ale wystarczy do niej schudnąć pięć kilo), zielonej (nie pasuje do żadnej chomikowej spódnicy), granatowej (bardzo nietwarzowy odcień, odpada), w końcu jak zwykle wybiera białą. Bluzka jest, spódnica jest, jedyne całe rajstopy odnalezione – i już można iść na spotkanie w sprawie mieszkania. Dotychczasowe jest tak małe i ciasne, że nic w nim nie można zmieścić...

Czasami rzeczywiście jest tak, że nasz dom/mieszkanie są za małe w stosunku do naszych potrzeb i jedynym wyjściem jest znalezienie większego lokum. Bądźmy jednak szczerzy, często po prostu zagracamy naszą przestrzeń mnóstwem rzeczy, które nas nie cieszą i z których nie korzystamy.
Dlaczego warto powalczyć o wolną przestrzeń? Aby nie ponosić kosztów składowania, naprawy i przeprowadzki do większego mieszkania, ale przede wszystkim aby ułatwić sobie życie. Podobno pozbywając się starych rzeczy przygotowujemy miejsce na nowe wydarzenia w naszym życiu. Coś w tym jest. Rozpoczynanie zmian od sprzątania mieszkania, torebki, miejsca pracy wydaje mi się naturalną kolejnością, czymś oczywistym.
Mała ilość rzeczy zwykle przekłada się na to, że nie trwonimy czasu i energii na ich porządkowanie, pielęgnowanie czy też szeroko rozumiane myślenie o nich.
Skąd możemy wiedzieć, że coś się nie przyda? Osobiście polecam zasadę, że skoro się nie przydało przez ostatnie dwa lata, przez następne piętnaście są nikłe na to szanse.
Jak się pozbyć tego, co zbędne? Oddać, sprzedać, w ostateczności wyrzucić. Konsekwentnie wszystko po kolei przeglądać i rozdzielać na potrzebne i niepotrzebne, do końca, dopóki nie pozbędziemy się wszystkiego, co zagraca mieszkanie. W razie silnych wątpliwości zostawić daną rzecz jeszcze na rok (ale tylko w wyjątkowych przypadkach i maksymalnie na rok). Dopiero po przeprowadzeniu do końca całej akcji poczujemy tę wspaniałą lekkość bytu, poczucie przestrzeni i dobrze spełnionego obowiązku.
Co pomaga w skutecznym przeprowadzaniu wielkiego odgracania? Przede wszystkim branie pod uwagę przydatności przedmiotów, ale też naszego własnego stosunku do nich. Czasami jest tak, że coś, co jest samo w sobie piękne i użyteczne, budzi we mnie niechęć. Pozbywam się takich rzeczy. Zostawiam te najukochańsze i wyrzucam te, które kojarzą się ze złymi wydarzeniami lub których nie lubię, bo nie lubię. Pozbywam się rzeczy, których nie używam i nie będę albo które są zniszczone – chyba że jestem z nimi bardzo związana „uczuciowo”. Za nic nie wyrzucę mojej ulubionej fioletowej spódniczki, mimo że od lat się w nią nie mieszczę. Ale jest to jedna spódniczka, a nie cała szafa ubrań „na pamiątkę”.
W przeciwieństwie do porządku, bałagan odradza się samoczynnie i bez wysiłku z naszej strony. I historia się powtarza. Trzeba ciągle pilnować, by nie obrastać w niepotrzebne rzeczy i by te potrzebne były we właściwych miejscach. Jest to łatwiejsze, gdy mamy mało przedmiotów. O moich wyborach i ograniczaniu zakupowych zachcianek będzie w następnym wpisie.