O mnie

Moje zdjęcie
Chcę żyć życiem uważnym, świadomym i radosnym. Nie zawsze się da, nie zawsze potrafię, nie zawsze się udaje. Ale nieustannie próbuję.

piątek, 31 maja 2013

Rutyna

Ścielenie łóżka, zmywanie naczyń, sprzątanie, zakupy… szara codzienność. Mija godzina za godziną, dzień za dniem i ciągle brakuje czasu na to, co naprawdę ważne. Oczywiście można odnaleźć radość w tych codziennych, zwykłych obowiązkach. Można uczynić z nich rytuały, przy okazji trochę się poruszać, ćwiczyć bycie tu i teraz… Ja mimo wszystko staram się ilość tej szarzyzny po prostu zmniejszyć. Jakoś niespecjalnie uznaję sprzątanie za cel swojego życia i jest pewna subtelna różnica pomiędzy bieganiem ze ścierką lub listą zakupów a bieganiem po parku. Oczywiście nie da się całkowicie wyeliminować wszystkich drobnych spraw do załatwienia, ale im jest ich mniej, tym lepiej.
                Takie zakupy na przykład. Jak się człowiek zastanowi co zamierza zjeść w najbliższym dniach to mu wystarczy raz w tygodniu pójść do sklepu i kupić jednorazowo wszystkie potrzebne rzeczy. Wprawdzie ręce od dźwigania może mieć wyciągnięte do kolan, ale przynajmniej oszczędza nogi na codziennym chodzeniu do sklepu i staniu w kolejkach. A i szansa na kupienie czegoś spoza listy jest mniejsza, bo jak zakupy duże, to jak tu zmieścić nadprogramowe ciasteczka. Opcja dla jeszcze bardziej wygodnickich: zakupy przez Internet. Zdarzają się oferty nawet bez dodatkowej opłaty za dostawę.
                A gotowanie? To jest dopiero temat rzeka! Mimo że lubię gotować to nie zamierzam spędzić 24 h by przygotować kaczkę po pekińsku. Wybieram takie dania, których przygotowanie jest szybkie i nie wymaga brudzenia wszystkich dostępnych naczyń. Jeśli składniki jakiejś potrawy wymagają najpierw podgotowania, potem podsmażenia, potem zmiksowania, a na końcu lądują w piekarniku, to wyrzucam przepis. Jeśli potrawa wymaga jednoczesnego przyrządzenia marynaty, panierki i dwóch sosów – wyrzucam przepis. Tak samo jeśli przepis składa się z dwudziestu składników, które to w większości są potrzebne tylko i wyłącznie do tej jednej potrawy (jak często się używa  sosu Worcester, jeśli nie jest się pasjonatem brytyjskiej kuchni?). Ilość składników i czasu spędzonego na gotowaniu na szczęście nie przekłada się na jakość – można gotować dobrze, prosto i szybko.
                Jestem z tych kobiet co to bardzo lubią mieć czysto, ale nie lubią sprzątać. Nie powiem, czasami sprawia mi przyjemność ścieranie kurzy czy szorowanie kuchenki, ale to nie dlatego, że szorowanie samo w sobie jest takie wspaniałe, tylko ze względu na efekt końcowy i porównanie „przedtem – potem”. W tej sytuacji kusząca jest opcja długiego niesprzątania by efekt „przedtem-potem” był bardziej widoczny… O wiele milej jest jednak przebywać w pomieszczeniach, które zawsze są czyste (albo chociaż na takie wyglądają). Szansa na utrzymanie porządku jest większa jeśli dobrze przemyślimy wystrój wnętrz. Za każdym razem gdy u rodziców zdejmuję firanki aby je uprać, uprasować (są z tych gniotących się niestety) i zawiesić z powrotem – cieszę się, że na swoich oknach mam tylko rolety. Albo kwiaty doniczkowe: te ciągle kwitnące i zasypujące parapety opadłymi płatkami, te z drobnymi liśćmi, które trzeba wkładać pod prysznic aby odkurzyć, to dźwiganie ziemi i babranie się z przesadzaniem w coraz większą i większą doniczkę… co kto lubi, ja osobiście nie lubię. Dbanie o milion drobiazgów zawsze będzie czasochłonne, bez względu na to, czy przyjmiemy strategię wielkich porządków raz w tygodniu czy sprzątanie skrawek po skrawku w wolnych chwilach. Często też milion drobiazgów wymaga osobnych środków czyszczących do każdego z nich – warto się zastanowić, czy można je zastąpić jednym uniwersalnym płynem zamiast biegać po domu z całym asortymentem działu chemicznego, w który to asortyment trzeba przecież zainwestować. I jeszcze jedna kwestia: czy potrzebujemy tych ogromnych przestrzeni stanowiących hektary do sprzątania. Co innego jeśli ktoś odziedziczył rezydencję i nie ma możliwości lub sensu się przeprowadzić, ale jeśli ktoś jest na etapie planowania nowego lokum to zapewniam, że w tym przypadku od przybytku głowa może boleć jak się nie przemyśli, ile metrów będzie nam w życiu potrzebne.
                I jeszcze o prasowaniu. To jest jedna z tych spraw, na które lepiej jest poświęcić jednorazowo trochę więcej czasu niż dzielić na małe części (oszczędność czasu na rozkładanie deski i energii na rozgrzewanie żelazka) – tak to sobie tłumaczę, jak dotąd nieskutecznieJ Ale któregoś pięknego dnia się pochwalę, że prasuję wszystkie rzeczy od razu po każdym praniu zamiast pojedynczą sztukę pięć minut przed wyjściem z domuJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz