O mnie

Moje zdjęcie
Chcę żyć życiem uważnym, świadomym i radosnym. Nie zawsze się da, nie zawsze potrafię, nie zawsze się udaje. Ale nieustannie próbuję.

piątek, 2 sierpnia 2019

Złośliwość dla zaawansowanych


Internetowa złośliwość trzyma się mocno. Wystarczy przejrzeć komentarze pod artykułami w gazetach albo zajrzeć na fora. Niektórym jednak ta bardziej publiczna przestrzeń nie wystarcza i wkraczają na teren prywatny, czyli blogi. Ofiara może przecież nie szukać w internecie informacji o sobie, a warto by się dowiedziała co negatywnego ma jej do powiedzenia reszta świata. Na blogach jednak nie jest łatwo, bo często jest włączona moderacja. Jak się przez nią przecisnąć? Otóż trzeba się wspiąć na wyższy, bardziej dyskretny poziom. Oto kilka zaobserwowanych sposobów:
1.     Na troskliwość: „och, jesteś taka niesamowita, dlatego nie chcę, by ktoś pomyślał, że nie masz gustu, więc z dobroci serca ci napiszę, że wyglądasz w tej sukience jak pokemon, którym zresztą jesteś, ale niech to będzie nasza mała tajemnica”
2.     Na uśmiech, czyli pisanie najzłośliwszej złośliwości zakończonej pozytywnym emotikonem: „jesteś beznadziejna 😊 😊 😊
3.     Na stałego czytelnika: „czytam cię od początku i dlatego mam prawo napisać, że przynudzasz/piszesz bzdury/nic mi się nie podoba (ale nie napiszę ci żadnych konstruktywnych propozycji, tylko będę narzekać pod każdym postem, jak bardzo ten blog zszedł na psy)”
4.     Na focha: „nie zgadzam się z tobą, więc sobie pójdę i nigdy więcej tu nie zajrzę, o!”
5.     Na podważanie kompetencji eksperta: „zawsze myślałam, że jesteś ekspertem od doboru kolorów, ale po tym jak użyłaś czarnego tuszu do rzęs zakładając białą sukienkę, to już wiem, że nie masz bladego pojęcia o kolorach!”
6.     Na udawanie eksperta: „jak można być takim nieukiem aby robić pesto z rukoli. Przecież pesto jest włoskie i może być tylko z bazylii, wiem co piszę, bo byłam dwa razy we włoskiej restauracji i kiedyś spotkałam w pociągu prawdziwego Włocha i on też nie słyszał o pesto z rukoli”
7.     Na bycie lepszym: „ja bym nigdy się nie zachowała tak okropnie jak ty, bo ja mam własne wysokie standardy, których się trzymam, no ale wiadomo, takie standardy to nie są dostępne dla byle kogo”

I tak dalej, i tak dalej. A to wszystko pod sztandarem wolności słowa, która jakoby usprawiedliwiała każdą złośliwość i nieuprzejmość. Otóż nie usprawiedliwia. Można przecież prowadzić dyskusje skupione na przedmiocie wymiany zdań, a nie na dyskutujących osobach. Można powiedzieć coś krytycznego w konstruktywny sposób i wyrazić własne zdanie nie robiąc nikomu przykrości. Czasami warto się ugryźć w klawiaturę. Pomaga w tym proste pytanie do samego siebie: czy chciałabym żyć w świecie, w którym wszyscy by tak pisali?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz